Jerzy Lackowski Jerzy Lackowski
5417
BLOG

Korona Himalajów prezydenta Komorowskiego

Jerzy Lackowski Jerzy Lackowski Rozmaitości Obserwuj notkę 67

Podsumowując półrocze swojej prezydentury Bronisław Komorowski stwierdził, iż w polityce zagranicznej odniósł sukcesy porównywalne ze zdobyciem korony Himalajów ("Rzeczpospolita", 7.02.), po czym wymienił jako elementy swojej korony spotkania z Ojcem Świętym, prezydentami Stanów Zjednoczonych, Rosji, Niemiec, Francji i z niemiecką kanclerz. W ten sposób dał do zrozumienia, jak trudno było mu spotkać się z każdą z tych osób, ale jednak jak prawdziwy himalaista dopiął swego i odczuł ogromne zadowolenie. Tymczasem samozadowolenie prezydenta Komorowskiego z prowadzonej polityki zagranicznej jest odwrotnie proporcjonalne do rzeczywistych, konkretnych sukcesów odnoszonych przez niego. Tak na marginesie, podkreślanie tego, z kim udało się spotkać, charakteryzuje osoby o niskim poczuciu własnej wartości, wzmacniające w ten sposób swoje "ego".  

Osoby nie znające realiów światowej polityki zagranicznej, słuchając prezydenta Komorowskiego opowiadającego o swoich przewagach, mogłyby dojść do wniosku, iż przemawia do nich jeden z jej mocarzy. Tymczasem bliższe przyjrzenie się każdemu z tych spotkań ukazuje właściwe relacje Bronisława Komorowskiego z przywódcami ważnych w polityce światowej państw. Równocześnie można zobaczyć, jak owi przywódcy umiejętnie je wykorzystywali do załatwiania istotnych dla nich spraw. W tej materii najbardziej charakterystyczna była wizyta polskiego prezydenta w Białym Domu, zaaranżowana w trybie nagłym przez prezydenta Obamę, w czasie szczytu NATO w Lizbonie. Mający kłopoty z akceptacją przez Kongres układu START Barack Obama postanowił uzyskać od głowy polskiego państwa publiczne zapewnienie, że Polska ów układ popiera. Blokujący układ START republikanie podnosili jako ważną kwestię obawy państw Europy Środkowej przed konsekwencjami jego wejścia w życie. Będąca największym i postrzegana w tym gronie jako najbardziej zdystansowany w stosunku do Rosji kraj, Polska (jeszcze nie wszyscy na Zachodzie zauważyli, iż w szybkim tempie Polska staje się liderem prorosyjskości w regionie) stała się obiektem zainteresowania administracji Obamy, która nagle zapragnęła gościć prezydenta Komorowskiego w Waszyngtonie. Warto dodać, że wcześniej ekipa prezydenta Obamy nie przejawiała specjalnego zainteresowania swoim polskim sojusznikiem, a decyzję o rezygnacji z instalowania na terenie Rzeczypospolitej elementów tarczy antyrakietowej ogłosiła 17.09., prezentując wyjątkowy brak wyczucia, czym jest dla Polaków ta data. Tym razem jednak okazało się, że Polska może się na coś przydać i warto wykonać jakiś gest w jej stronę. Prezydent Komorowski przystał na nagły tryb zaproszenia i wizyty w Waszyngtonie. W jej trakcie spełniając życzenie prezydenta Obamy wyraził poparcie dla układu START, co niebywale utrudniło republikanom zablokowanie jego ratyfikacji. W efekcie Kongres wyraził zgodę na ratyfikację, prezydent Obama odniósł sukces, sukces odniosła także Rosja, a Polska stała się tylko narzędziem w rozgrywce wielkich. Zresztą sukces Rosji na pewno nie przysłuży się bezpieczeństwu Rzeczypospolitej, co rozumieją republikańscy przeciwnicy Obamy, a czego zdaje się nie rozumieć obecny prezydent RP. W wymiarze twardych faktów politycznych amerykańska eskapada prezydenta Komorowskiego ograniczyła się do kwestii wsparcia przez niego układu START, a w innych aspektach były to jego kolejne anegdotyczne przygody. Być może ukrytym celem amerykańskiej wizyty prezydenta Komorowskiego było bezpośrednie zaprezentowanie przez niego gospodarzom gawędziarskich umiejętności i myśliwskiego humoru.

O serii "sukcesów" Bronisława Komorowskiego w relacjach z Rosją można by napisać obszerną rozprawę, analizując czym jest sukces dla niego, a czym w obiektywnym wymiarze, uwzględniającym interes Rzeczypospolitej. Zresztą sposób, w jaki w Polsce potraktowano ostatnią wizytę prezydenta Miedwiediewa w Warszawie, zdumiał nawet Rosjan; wielu pamiętających czasy peerelu miało poczucie swoistego deja vu. Można było odnieść wrażenie, iż nasi rządzący uznali, że będzie to wydarzenie epokowe, które przyniesie Polsce niezwykłe korzyści. I znowu zamiast korzyści były antykorzyści. Od spraw drobnych do poważnych Rosjanie dają nam do zrozumienia, iż dla nich hucznie ogłoszone przez nasze władze pojednanie to bezwzględne podporządkowanie się ich woli. Stąd też od dłuższego czasu testują, na ile mogą sobie pozwolić w stosunkach z Polską, a przedstawiciele polskich władz niezależnie od okoliczności powtarzają, że najważniejsze jest budowanie dobrych stosunków z Rosją, i w tym budowaniu coraz bardziej zapominają, iż pomiędzy Polską i Rosją istnieje szereg trudnych niezałatwionych spraw i w wielu kwestiach mamy rozbieżne interesy. Warto podkreślić, iż wśród polskich polityków liderem owej dziwacznej antypolityki zagranicznej jest właśnie prezydent Komorowski, na którego tle związany z lewicą były prezydent Kwaśniewski okazuje się być prawdziwym rusofobem.

Również ostatnie spotkanie w Warszawie polskiego prezydenta z niemiecką kanclerz i francuskim prezydentem znakomicie wpisało się w filozofię działania prezydenta Komorowskiego, czyli uśmiechy, uściski i zero konkretów. Chociaż niemiecka kanclerz zechciała oświadczyć, iż Polska w trakcie swej unijnej prezydencji może liczyć na niemieckie wsparcie. Czyżby już teraz zakładała, że Polska takiego wsparcia potrzebuje? Oczywiście zostało to natychmiast podchwycone i wyeksponowane przez wielu dziennikarzy jako nasz sukces. Tymczasem jest to wyraźny sygnał, iż obecnie nie prowadzimy samodzielnej polityki zagranicznej, a głównym celem naszych przywódców jest wpisywanie się w oczekiwania największych graczy i nie sprawianie im żadnych kłopotów. Stąd też w trakcie swej prezydencji będziemy potrzebowali (jak dziecko) opieki kogoś doświadczonego. Mam wrażenie, że jest to także sygnał "troski", aby wówczas Polakom nie przyszły do głowy pomysły niezgodne z zasadami unijnej poprawności politycznej. W spotkaniu Trójkąta Weimarskiego istotne znaczenie z punktu widzenia Niemiec i Francji miało także podjęcie inicjatywy rozszerzenia tego gremium o Rosję, co spotkało się ze znakomitym przyjęciem polskiego prezydenta. I znowu można by zapytać o korzyści dla Polski…

Analizując dotychczasową politykę zagraniczną prezydenta Komorowskiego widać, iż zdobywając swoją koronę Himalajów przyczyniał się on (świadomie bądź nieświadomie) do wzmacniania pozycji Rosji. Równocześnie towarzyszyło temu osłabianie rzeczywistej pozycji Polski, szczególnie wyraźne w Europie Środkowo-Wschodniej. Samodzielna aktywność polskiego prezydenta i rządu w tym regionie ostatnio praktycznie zamarła. Ze zdumieniem możemy obserwować np. zdystansowane stosunki Polski z Węgrami, mimo że premier Orban nie przestaje podkreślać, jak ważne są dla niego relacje z Polską. Tak na marginesie sądzę, że prezydent Komorowski, zamiast zaliczać kolejne spotkania, okraszane zawsze rozmaitymi wpadkami, powinien poczytać dzieła klasyków polskiej myśli politycznej, zaczynając od tekstów Adolfa Bocheńskiego (niedawno krakowski Ośrodek Myśli Politycznej wznowił jego znakomitą pracę "Między Niemcami a Rosją"). Może wówczas dotarłoby do niego, że polityka zagraniczna tylko wtedy ma sens, jeżeli służy konkretnym, twardym, długofalowym interesom państwa i winna być prowadzona z pozycji równorzędnego partnera, a nie "młodszego brata". Takie uprawianie polityki naraża na trudne negocjacje, brak uścisków i uśmiechów, ale w finale jest korzystne dla państwa i zapewnia szacunek partnerów. Poza tym prezydent Komorowski powinien na tyle znać historię, żeby wiedzieć, iż polska spolegliwość w stosunku do mocarstw zawsze przynosiła dla nas fatalne skutki, natomiast dobre efekty miała często twarda, wyrachowana polityka. Na kolejne miesiące prezydentury winniśmy życzyć Bronisławowi Komorowskiemu, aby zechciał podjąć próbę zdobycia innej korony Himalajów, związanej z lekturą ważnych teksów. Na ich listę można ogłosić ogólnonarodowy konkurs, w ten sposób obywatele pomogą prezydentowi...    

Doktor nauk humanistycznych, absolwent fizyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Nauczyciel akademicki na Uniwersytecie Jagiellońskim, dyrektor Studium Pedagogicznego UJ. W latach 1990 - 2002 wojewódzki kurator oświaty w Krakowie, były doradca parlamentarnych komisji edukacyjnych, w latach 1998 - 2001 członek Rady Konsultacyjnej MEN ds. Reformy Edukacji, w latach 1990 - 2002 radny Miasta Krakowa, były wiceprzewodniczący wojewódzkiego krakowskiego Sejmiku Samorządowego. Członek zespołu edukacyjnego Rzecznika Praw Obywatelskich /w latach 2003 - 2010/. Kieruje pracami Komitetu Obywatelskiego "Edukacja dla Rozwoju". Autor projektu "Szkoła obywateli". Zajmuje się badaniami efektywności funkcjonowania systemów oświatowych i szkół, jakości pracy nauczycieli, zasad finansowania edukacji ze szczególnym uwzględnieniem możliwości wprowadzenia do niej mechanizmów rynkowych.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości