Jerzy Lackowski Jerzy Lackowski
2371
BLOG

Czy to jeszcze nauczanie, czy już tylko tresura?

Jerzy Lackowski Jerzy Lackowski Rozmaitości Obserwuj notkę 38

Nabiera przyspieszenia proces zmian modelu kształcenia ogólnego w polskich szkołach. W 2012 r. uczniowie kończący naukę w gimnazjum, będący pierwszym rocznikiem, który "zakosztował" uroków nowej podstawy programowej zdawać będą egzamin gimnazjalny wg nowej formuły. I tak zamiast dotychczas zdawanej części humanistycznej będą oni zdawać dwa egzaminy z języka polskiego i historii z wiedzą o społeczeństwie, również część matematyczno-przyrodnicza podzielona została na dwa egzaminy poprzez wydzielenie z niej matematyki. Taka zmiana ma racjonalne podstawy, gdyż egzamin zaczyna w znacznej mierze odpowiadać strukturze nauczania w gimnazjum oraz może stanowić pewnego rodzaju wprawkę przed czekającym większość uczniów w przyszłości egzaminem maturalnym. Jednak przyjrzenie się zamieszczonym na stronie WWW Centralnej Komisji Egzaminacyjnej (CKE) zestawom zadań (a właściwie testom) z poszczególnych fragmentów egzaminu powinno stanowić dla ludzi zachowujących zdolność krytycznego, samodzielnego myślenia powód do smutnych refleksji, związanych z poziomem wymagań, z jakimi ma zmierzyć się młody Polak po dziewięciu latach kształcenia. Oto mamy do czynienia z kolejnym etapem infantylizowania nauczania i wymagań egzaminacyjnych. Przykładowe testy egzaminacyjne oparte zostały generalnie na "problemach" wymagających od ucznia wyboru jednej z odpowiedzi. Na dodatek mamy do czynienia z krańcową wręcz banalizacją owych "problemów". Można odnieść wrażenie, iż autorzy tych zestawów zakładają, iż trzeba dokonać takiej operacji, gdyż w innym wypadku większość uczniów nie poradziłaby sobie z egzaminem. Innymi słowy, otrzymujemy oto namacalny i wyrazisty dowód, iż nieprawdą były zapewnienia byłej minister Katarzyny Hall, że nowa podstawa programowa (skądinąd jej szczególnie ulubiony pomysł) ma podnieść jakość kształcenia w polskich szkołach. Tymczasem - o czym zresztą przestrzegali ludzie niezwiązani z ekipą minister Hall - będzie ona kolejnym etapem degradowania poziomu kształcenia w polskich szkołach.

Lektura testów ukazuje, że ideałem autorów nowej koncepcji kształcenia ogólnego jest młody człowiek radzący sobie jedynie ze schematycznymi testami wyboru, od którego absolutnie nie oczekują oni samodzielnego myślenia. Można stwierdzić, iż oto domyka się system oświaty, w którym zamiast nauczania będziemy mieli tresurę umiejętności rozwiązywania testów wyboru. Najsmutniejsze jest to, iż w każdym elemencie projektowanego egzaminu (poza językami obcymi) mamy do czynienia z dominacją zadań na poziomie, który powinien być wymagany od uczniów obecnych szkół podstawowych. Wyniki takich egzaminów kompletnie nie ukażą nam rzeczywistego poziomu wykształcenia absolwentów gimnazjów, a jedynie ich biegłość w radzeniu sobie z testami wyboru. Tak na marginesie, można odnieść wrażenie, iż ludzie odpowiedzialni obecnie za polska oświatę jedyne lekarstwo na kłopoty z jakością kształcenia i coraz niższe efekty edukacyjne widzą w posuniętym do absurdu obniżaniu wymagań. Stąd też właściwie nie wymaga się już od uczniów czytania poważnych tekstów literackich, rozwiązywania niebanalnych zadań matematycznych, czy mierzenia się z jakimkolwiek problemem, który wymagałby od nich pokazania umiejętności samodzielnego, krytycznego myślenia. Poza tym tak konstruowane egzaminy unicestwiają fundamentalne cele nauczania poszczególnych przedmiotów. Bo czy polski gimnazjalista będzie kształcony w zakresie jakichkolwiek umiejętności wykraczających poza schemat? Otóż oświatowi decydenci uznali, że nie. Wg ich receptury młody Polak będzie kształcony zgodnie z wizją podjęcia w przyszłości mało kreatywnej pracy, ma być jedynie wykonawcą poleceń, a nie osobą podejmującą jakiekolwiek samodzielne decyzje. Zamiast kształcić pod kątem potrzeb kształtującego się społeczeństwa wiedzy, polska szkoła będzie kształcić pracowników społeczeństwa przemysłowego, i to tych niższych szczebli. Wobec takiego modelu kształcenia powinien już od dawna trwać potężny protest społeczny, tymczasem mamy do czynienia z kompletną ciszą. Polacy zupełnie zdają się tym nie przejmować, ba mamy do czynienia z protestami wobec nowej formuły egzaminu gimnazjalnego, przy czym protestujący uważają, że jest on za trudny. Ich argumentacja oparta jest na stwierdzaniu, iż zawarte w nim wymagania są zawyżone w stosunku do wymagań nowej podstawy programowej, a w szkole trenowano inne rodzaje testów niż te, które zaprezentowała CKE. Uświadomienie sobie istoty owych protestów stanowi absolutnie traumatyczne doświadczenie. W ten sposób otrzymujemy jasny dowód, iż współczesna polska szkoła przestała autentycznie nauczać, a nowa podstawa programowa stanowi przysłowiowy gwóźdź do trumny poziomu kształcenia w naszych szkołach.

To, że nauczyciele w swej pracy kierują się egzaminacyjnymi wymaganiami, to rzecz naturalna, jednak zamiana szkół w fabryki rozwiązywania prymitywnych testów wyboru to prawdziwy skandal. Zdaję sobie sprawę z trudności standaryzacyjnych, z jakimi mamy do czynienia konstruując egzamin dla całej krajowej populacji uczniowskiej, ale czyżby zakładano, iż w polskich szkołach poza uczniami "a czy b czy c czy d" nie ma uczniów rozbudzonych intelektualnie i poznawczo. A może chodzi o to, żeby nie było?

Budując zestawy egzaminacyjne trzeba zawsze pamiętać, iż powinny one zawierać problemy dla uczniów słabych, którzy mają spełnić pewien podstawowy próg wymagań i dla uczniów średnich, a także najlepszych. Proponowane przez CKE zestawy oparte są na założeniu, iż nasze gimnazja opuszczać będą tylko uczniowie z pierwszej grupy. Następnie zdecydowana ich większość trafi do szkół średnich, będzie zdawać maturę o coraz niższych wymaganiach, a później podejmować naukę w szkołach wyższych, w murach których heroicznego wysiłku będzie wymagało wypełnianie treścią słowa "studiowanie". Mam nadzieję, że pomimo wszystko pozostaną w Polsce enklawy prawdziwego kształcenia, nie tylko na poziomie szkół wyższych. Chociaż będzie o to coraz trudniej, gdyż arcykatastrofa nastąpi po objęciu przez nową podstawę programową szkół średnich, co nastąpi od 1.09.2012 r. , a dopełni się na maturze 2015 r.  

Obserwując to, co dzieje się w naszej edukacji można odnieść wrażenie, iż nie ma żadnej granicy, której oświatowi szkodnicy nie byliby w stanie przekroczyć. Dodatkowo za każdym razem opowiadają oni o niezwykle ambitnych pomysłach edukacyjnych, jakie wprowadzają w życie, najczęściej podpierając się jakimiś zewnętrznymi przykładami. Owe przykłady dziwnie nie dotyczą krajów o autentycznych sukcesach edukacyjnych, ale niestety dla wielu Polaków powołanie się na jakikolwiek zagraniczny przykład stanowi dowód "światłości". To jeszcze jeden element dramatycznego stanu polskiego ducha dzisiaj. Kadencja minister Hall wypełniona była takimi właśnie pomysłami, przy czym destrukcja kształcenia ogólnego, której dokonała jej ekipa poprzez nową podstawę programową dotychczas, poza niektórymi środowiskami zajmującymi się edukacją, pozostała kompletnie niezauważona. I to właśnie musi szczególnie niepokoić, gdyż im dłużej działać będzie oświata wg koncepcji minister Hall, tym mniej będzie osób, które będą w stanie dostrzec jej szkodliwość dla młodych Polaków. Dzisiaj w Polsce potrzebna jest wielka narodowa akcja już nie tylko ratowania maluchów, ale ratowania wszystkich młodych ludzi przed skutkami edukacyjnej katastrofy. Może będzie musiała znowu powstać drugoobiegowa oświata obywatelska?

Doktor nauk humanistycznych, absolwent fizyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Nauczyciel akademicki na Uniwersytecie Jagiellońskim, dyrektor Studium Pedagogicznego UJ. W latach 1990 - 2002 wojewódzki kurator oświaty w Krakowie, były doradca parlamentarnych komisji edukacyjnych, w latach 1998 - 2001 członek Rady Konsultacyjnej MEN ds. Reformy Edukacji, w latach 1990 - 2002 radny Miasta Krakowa, były wiceprzewodniczący wojewódzkiego krakowskiego Sejmiku Samorządowego. Członek zespołu edukacyjnego Rzecznika Praw Obywatelskich /w latach 2003 - 2010/. Kieruje pracami Komitetu Obywatelskiego "Edukacja dla Rozwoju". Autor projektu "Szkoła obywateli". Zajmuje się badaniami efektywności funkcjonowania systemów oświatowych i szkół, jakości pracy nauczycieli, zasad finansowania edukacji ze szczególnym uwzględnieniem możliwości wprowadzenia do niej mechanizmów rynkowych.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości