Jerzy Lackowski Jerzy Lackowski
727
BLOG

Prawda może jednoczyć i oczyszczać

Jerzy Lackowski Jerzy Lackowski Rozmaitości Obserwuj notkę 16

Druga rocznica smoleńskiej tragedii kolejny raz bardzo wyraźnie ukazała istotę narastającego wśród mieszkańców Rzeczypospolitej podziału. Oto po jednej stronie znajdują się ci, którzy poszukują prawdy o jej przyczynach, a generalnie odczuwają głęboki dyskomfort z powodu fatalnego zachowania polskich władz w tej kwestii, natomiast po drugiej mamy tych, którzy nade wszystko cenią sobie przysłowiowy "święty spokój" i którym wystarcza propaganda uprawiana przez prorządowe media. Pierwsi to obywatele, niepokorni i krytyczni, a drudzy to klasyczni miłośnicy "igrzysk i grilla". Obywatele niepokoją się stanem polskich spraw, protestują przeciwko rozmaitym fatalnym pomysłom władz, domagają się poważnego traktowania przez rządzących, a konsumenci uznają, że mamy najlepszą możliwą władzę, a wszelka jej krytyka to wyraz nieomal aberracji umysłowej. Konsumenci zamknięci są na jakiekolwiek argumenty swoich oponentów, gdyż wprowadzają one w ich "uporządkowany" świat nieład, zmuszając do myślenia i być może lektury innej niż ich ulubiona codzienna gazeta, która co rano "wyjaśnia" im zawiłości tego świata. Dla nich wszelka krytyka władzy jest niedopuszczalna, gdyż może przyczynić się do powrotu do władzy Jarosława Kaczyńskiego, który jest dla nich uosobieniem wszelkiego zła.

Obserwowany dzisiaj polski podział nie jest niczym nowym; zawsze mieliśmy tych, którzy chcieli tylko dobrze i wygodnie żyć oraz tych, którzy na wszechobecne kłamstwo i fałsz się nie zgadzali. W peerelu ci pierwsi zasilali szeregi ówczesnej partii władzy i jej satelitów, a ci drudzy udawali się na emigrację wewnętrzną tworząc środowiska kształtujące postawy "niepokornych". Dla tych pierwszych peerel był formą polskiej państwowości, a dla tych drugich strukturą obcą Polakom, narzuconą przez ościenne mocarstwo. To właśnie owi niepokorni przechowywali zawsze to co było najważniejsze dla trwania polskiej wspólnoty narodowej. Obecny podział tak naprawdę stanowi przedłużenie tamtego peerelowskiego stanu. Znowu mamy bezideową partię władzy i wszechobecną prorządową propagandę, starającą się zohydzić Polakom wszystkich kontestujących poczynania "premiera dwudziestolecia". Poza tym znowu słyszymy nawoływania do realizmu politycznego, zgodnie z którym należy zawsze i wszędzie dbać o nienarażanie się największym światowym graczom, a szczególnie Rosji. Niepokorni mają przyczyniać się do zakłócania polskiego spokoju, gdyż co tam kwestie wyjaśniania smoleńskiej tragedii, katastrofy edukacyjnej, transportowej i wszelkich innych, najważniejsze jest Euro 2012 oraz inne pomniejsze tematy mogące skutecznie odciągnąć uwagę Polaków od ważnych dla ich teraźniejszości i przyszłości kwestii.

Prorządowe media od dawna starają się ukazywać Polakom istniejący podział jako starcie nowoczesności z anachronizmem. Stąd też szczególną ich wściekłość budzi obecność w szeregach niepokornych osób bardzo popularnych. Ostatnio mogliśmy to zobaczyć w Krakowie, gdy wśród uczestników biało-czerwonego marszu pojawiła się Agnieszka Radwańska. Czytając niektóre komentarze można było dojść do wniosku, iż znakomita tenisistka popełniła wręcz zbrodnię stanu. Pewnie gdyby uczestniczyła w tęczowym marszu, to wzbudziłoby to entuzjazm mainstreamu, ale w biało-czerwonym...

Ludzie, którzy dzisiaj w różnych częściach Polski demonstrują swoje niezadowolenie z działań rządu, nade wszystko domagają się poważnego potraktowania swoich postulatów i podjęcia z nimi rozmów. Niezależnie, czy dotyczy to kwestii wyjaśnienia przyczyn smoleńskiej katastrofy, czy powstrzymania szkodliwych dla naszej przyszłości edukacyjnych działań obecnego rządu. Tymczasem rządzący wykazują absolutne lekceważenie ogromnej rzeszy obywateli Rzeczypospolitej. Równocześnie prorządowa propaganda wzmacnia przekaz kierowany do swoich zwolenników, grając na nucie straszenia ich "groźnym tłumem z Krakowskiego Przedmieścia". Prorządowi propagandyści sugerują, iż gdyby Jarosław Kaczyński powrócił do władzy, to będziemy mieli nieomal stan wojny z Rosją, a więzienia wypełnią się jego przeciwnikami. Skądinąd owa obawa przed Rosją przenika w sposób niezwykły wszystkie próby dotarcia do prawdy o wydarzeniach, jakie 10 kwietnia 2010 r. rozegrały się na podsmoleńskim lotnisku. Warto zauważyć, iż to Donald Tusk i jego ludzie odrzucili wszelkie sugestie prawicowej opozycji o wspólne działania w sprawie wyjaśnienia przyczyn katastrofy, również to oni zablokowali powołanie międzynarodowej komisji śledczej, która zajęłaby się wyjaśnieniem przyczyn tragedii. Równocześnie ich działania od początku prowadzone były w myśl zasady "katastrofy się zdarzają, głównie z powodu błędów ludzkich". W tym przypadku wszystkie możliwe błędy przypisywano załodze samolotu, jego pasażerom i ludziom śp. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Było to zgodne z rosyjską linią "wyjaśniania" przyczyn katastrofy. Od momentu, gdy tego typu tezy zostały unicestwione, zmieniono taktykę, próbując kwestie smoleńskie przemilczać. Wszelkie wnioski, wysnuwane przez niezależnych ekspertów i ludzi starających się myśleć samodzielnie, traktowane są z lekceważeniem, a ich autorzy wysyłani są do "psychiatryka". Powtarzane są również frazy, iż trzeba zajmować się sprawami bieżącymi, a nie tkwić w smoleńskich okowach. Tymczasem w krytykach Jarosława Kaczyńskiego po 10 kwietnia br. pojawił się zarzut, iż mówił on wówczas o rozmaitych fatalnych działaniach rządów Donalda Tuska, a nie tylko o jego haniebnych zaniedbaniach, związanych z badaniem przyczyn smoleńskiej tragedii.

Dramatyczne pęknięcie wśród mieszkańców Rzeczypospolitej istniało już przed 10 kwietnia 2010 r., jednak po Smoleńsku zostało spotęgowane. Główną winę ponosi za to rząd i jego środowisko polityczno-dziennikarskie, gdyż uczynił on wszystko, aby zasiać wśród Polaków podejrzenie, iż ma coś do ukrycia. Gdyby bezpośrednio po tragedii Donald Tusk przełamał niechęć do Jarosława Kaczyńskiego i zrozumiał, że po takim wydarzeniu poprzednie spory muszą zostać wzięte w nawias, to z całą pewnością dzisiaj mniej byłoby napięć wokół spraw smoleńskich. Tymczasem od samego początku premier wykazywał większe zrozumienie dla Rosjan, niż dla swoich rodaków z opozycji. Zresztą małość Donalda Tuska wychodziła po tragedii na każdym kroku. Już w czasie uroczystości pogrzebowych, gdy na lotnisku witano trumny z ciałami ofiar tragedii można było zaobserwować, iż nie był on w stanie ukryć niechęci do śp. Janusza Kurtyki, a jego specyficzna reakcja na kłamliwy raport MAK-u przejdzie do annałów polskiej hańby. Rzeczywiście Donald Tusk potraktował smoleńską tragedię niczym "włamanie do garażu", co zauważył nawet przychylny mu przecież były lewicowy premier Włodzimierz Cimoszewicz. Stąd też nie może się dziwić, iż z każdym miesiącem rośnie liczba osób domagających się rzetelnego śledztwa i wyjaśnienia przyczyn tragedii, szczególnie że rządowa wersja z raportu Jerzego Millera została już właściwie unicestwiona. Równocześnie premier i jego ludzie powinni wreszcie zrozumieć, że prawda wcześniej czy później i tak pokona kłamstwo. Stanie się tak, gdyż coraz więcej poważnych ludzi podejmuje badania przyczyn katastrofy i ich wszystkich nie uda się wysłać do "psychiatryka". W nim kiedyś znajdą się być może dzisiejsi polscy obrońcy rozmaitych smoleńskich kłamstw, trafiając tam z powodu załamania nerwowego po uświadomieniu sobie skali nieprawości, które były ich udziałem.

Doktor nauk humanistycznych, absolwent fizyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Nauczyciel akademicki na Uniwersytecie Jagiellońskim, dyrektor Studium Pedagogicznego UJ. W latach 1990 - 2002 wojewódzki kurator oświaty w Krakowie, były doradca parlamentarnych komisji edukacyjnych, w latach 1998 - 2001 członek Rady Konsultacyjnej MEN ds. Reformy Edukacji, w latach 1990 - 2002 radny Miasta Krakowa, były wiceprzewodniczący wojewódzkiego krakowskiego Sejmiku Samorządowego. Członek zespołu edukacyjnego Rzecznika Praw Obywatelskich /w latach 2003 - 2010/. Kieruje pracami Komitetu Obywatelskiego "Edukacja dla Rozwoju". Autor projektu "Szkoła obywateli". Zajmuje się badaniami efektywności funkcjonowania systemów oświatowych i szkół, jakości pracy nauczycieli, zasad finansowania edukacji ze szczególnym uwzględnieniem możliwości wprowadzenia do niej mechanizmów rynkowych.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości