Jerzy Lackowski Jerzy Lackowski
1498
BLOG

Minister Szumilas przemówiła...

Jerzy Lackowski Jerzy Lackowski Rozmaitości Obserwuj notkę 35

Słuchając i czytając wypowiedzi obecnej minister edukacji, których nie brakuje u progu nowego roku szkolnego, ma się wrażenie, że jest ona niezwykle zadowolona ze swojej działalności, wręcz jest nią zachwycona. Nie przeszkadza jej w tym nieustannie wykazywany brak elementarnych kompetencji niezbędnych do pełnienia funkcji ministra edukacji, jak też wstrząsające kierowanym przez nią urzędem skandale, w których główną rolę odgrywa najczęściej jej zastępczyni.

Minister Szumilas lubuje się w roztaczaniu wizji "cyfrowej szkoły" w Polsce, a tymczasem w przyspieszonym tempie zanika zwyczajna dobra polska szkoła, a wszelkie działania wokół "cyfrowej szkoły" to ciąg bulwersujących wydarzeń z kategorii "komu ze znajomych zlecić intratny projekt". Generalnie sposób wykorzystywania przez MEN unijnych środków to wręcz wzorcowy przykład marnotrawienia publicznych pieniędzy. Jednak czymś, co już dawno powinno doprowadzić do odwołania minister Szumilas, jest wykazywana przez nią niekompetencja. Nie tylko, że nie jest ona w stanie rozwiązać żadnego istotnego edukacyjnego problemu, to jeszcze wykazuje się nieznajomością prawa i zasad funkcjonowania polskiej oświaty. Dodatkowo, idąc tropem premiera Tuska, w każdej trudnej sytuacji ustawia się w roli osoby, która "nic nie może i za nic nie odpowiada". Najbardziej wyraziście ujawnia się to w trakcie debaty wokół Karty nauczyciela. Oto MEN występuje w tych rozmowach samorządowców i związkowców jako obserwator i słuchacz. Jak oświadczył jeden z wiceministrów edukacji po wysłuchaniu stron sporu o kształt Karty nauczyciela, MEN odniesie się do ich stanowisk i propozycji. Innymi słowy ministerstwo nie ma żadnego własnego pomysłu na rozwiązanie problemu Karty nauczyciela. Czyli nieuchronnie nasuwa się pytanie: "po co nam takie ministerstwo?". Skądinąd większość problemów naszej oświaty ma swe źródło w pomysłach ludzi związanych z duetem Hall-Szumilas. Od jesieni 2007 r. mamy bowiem w polskiej oświacie do czynienia ze zjawiskiem rozwiązywania przez administrację problemów będących skutkiem jej "radosnej" twórczości. Dzisiaj można sformułować tezę, iż bez MEN-u i jego agend polska oświata miałaby zdecydowanie mniej problemów, rodzice mniej stresów, a uczniowie otrzymaliby szansę na uzyskanie lepszej jakości wykształcenia.

Szaleństwa pań Hall i Szumilas najbardziej póki co odczuwają rodzice najmłodszych dzieci oraz bezpośrednio odpowiadający za szkoły i przedszkola samorządowcy. Trzeba jednak pamiętać, że ogromne szkody wyrządzi młodym Polakom zaserwowana im przez te panie nowa podstawa programowa kształcenia ogólnego, która de facto zlikwiduje licea ogólnokształcące i przyczyni się do obniżenia poziomu uzyskiwanego przez nich wykształcenia. Pomimo widocznej zapaści naszej edukacji osoby odpowiedzialne za jej stan nie tracą znakomitego nastroju, owo samozadowolenie wręcz wylewało się z ich wypowiedzi wygłaszanych z okazji początku nowego roku szkolnego. Być może ów samozachwyt minister Szumilas i jej współpracowników oraz ich politycznych przyjaciół wynika ze skutecznego "przerabiania" (marnowania), przeznaczonych na edukację unijnych pieniędzy na realizację projektów służących najczęściej jedynie uzyskiwaniu wysokich wynagrodzeń przez wykonujące je osoby, a zupełnie nieprzydatnych uczniom i nauczycielom.

Wśród tych projektów szczególne miejsce zajmuje projekt "wzmocnienia nadzoru pedagogicznego", który nie tylko przynosi osobom weń zaangażowanym krociowe zyski (przez dłuższy czas kierowała nim obecna wiceminister Berdzik bijąc rekordy wysokości pobieranego wynagrodzenia), ale także staje się narzędziem do zamazywania rzeczywistego obrazu pracy naszych szkół. Dokonywane na jego podstawie oceny jakości pracy szkół są kompletnie oderwane od rzeczywistości i uzyskiwanych przez nie efektów kształcenia. Lektura przygotowanych w oparciu o niego raportów o pracy szkół jest usypiającym zajęciem, gdyż mamy w nich do czynienia z klasyczną biurokratyczną mową-trawą. Można np. przeczytać raport o pracy technikum i nie dowiedzieć się w jakiej specjalności ono kształci, ale za to dowiedzieć się, jak szkoła podstawowa przygotowuje swoich uczniów do radzenia sobie na rynku pracy (być może w przyszłości na tym poziomie edukacji planuje obecna ekipa ministerialna kończenie powszechnej edukacji przez młodych Polaków). W raportach o pracy szkół podstawowych próżno natomiast szukać m.in. informacji o wprowadzaniu najmłodszych w krąg szkolnych obowiązków. Pragnący dowiedzieć się konkretów o danej szkole rodzic po przeczytaniu raportu na jej temat (jeżeli zdoła przebić się przez biurokratyczny język tego dokumentu) poczuje ogromne rozczarowanie i pożałuje straconego czasu. Jednak od trzech lat MEN i jego akolici nieustannie sławią ów nowy system, podkreślając jego "nowoczesność". Zresztą w pracach nad kreowaniem szkoły "łatwej, lekkiej i przyjemnej" może on być dla nich znakomitą pomocą.

Poza upartym dążeniem do obniżania jakości kształcenia w polskich szkołach oraz wymagań stawianych młodym ludziom ekipa Hall-Szumilas bezwzględnie zmierza do ograniczenia realnego wpływu rodziców na losy edukacyjne ich dzieci, co widoczne jest m.in. w ignorowaniu obywatelskich protestów dotyczących obniżenia wieku rozpoczynania przez dzieci obowiązku edukacyjnego. Z analizy antypolityki oświatowej prowadzonej przez ministrów premiera Tuska wyłania się model polskiej oświaty, w którym będzie miał miejsce proces kształtowania przeżuwaczy rzeczywistości, a nie jej świadomych kreatorów, ludzi niezdolnych do krytycznej jej oceny, łatwo podatnych na medialne manipulacje.  Niebawem może się okazać, iż w naszych szkołach uczniowie i nauczyciele będą negocjowali wartości w nich obowiązujące, a następnie będą wspólnie ustalać wymagania, czyli będziemy mieli szkoły zgodne z pomysłami skrajnie lewicowych ideologów edukacyjnych. Od dłuższego czasu mam nieodparte wrażenie, że właśnie o to chodzi ludziom z ekip Hall i Szumilas, którzy na dodatek otrzymali do dyspozycji potężne unijne środki na realizację swoich szkodliwych pomysłów. Tak oto może się okazać, że w tym przypadku unijne pieniądze przyczynią się do destrukcji dobrej polskiej szkoły.

W tej sytuacji trzeba dokonywać obywatelskiej inwazji na szkoły, ograniczając do minimum skutki poronionych pomysłów rządzących. Obecnie najskuteczniejszą drogą do tego jest proces przejmowania przez obywateli szkół publicznych z zachowaniem ich publicznego charakteru oraz nadawania im przez nauczycieli autorskiego kształtu. Najbardziej zdeterminowani rodzice mogą organizować dla swoich dzieci nauczanie domowe. Jednak kluczowe znaczenie ma uświadomienie sobie przez Polaków zagrożeń, jakie niosą dla nas działania ludzi związanych z minister Szumilas i jej poprzedniczką. Nie można także zapominać, iż odpowiedzialność za swoich ministrów ponosi premier Tusk, który znalazł sobie takich właśnie ministrów edukacji. Nominacja Krystyny Szumilas to w istocie ponury żart premiera, skądinąd nie jedyny przy tworzeniu tego rządu. Być może pragnął on mieć spokój w oświacie, powołując do rządu klasyczną przedstawicielkę kasty "miernych, biernych, ale wiernych", jednak przekona się, iż będzie miał jeszcze większe zamieszanie niż w poprzedniej kadencji. Najszybciej wybuchnie sprawa nieprzygotowania szkół na przyjęcie sześciolatków oraz finasowania oświaty samorządowej. Oczywiście rządzący sięgną po sprawdzony oręż, czyli obciążą za wszystko lokalne władze samorządowe, ale mam nadzieję, że tym razem manewr "to nie my, to oni" będzie nieskuteczny, spotykając się ze zdecydowaną reakcją przedstawicieli Polski lokalnej.

Doktor nauk humanistycznych, absolwent fizyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Nauczyciel akademicki na Uniwersytecie Jagiellońskim, dyrektor Studium Pedagogicznego UJ. W latach 1990 - 2002 wojewódzki kurator oświaty w Krakowie, były doradca parlamentarnych komisji edukacyjnych, w latach 1998 - 2001 członek Rady Konsultacyjnej MEN ds. Reformy Edukacji, w latach 1990 - 2002 radny Miasta Krakowa, były wiceprzewodniczący wojewódzkiego krakowskiego Sejmiku Samorządowego. Członek zespołu edukacyjnego Rzecznika Praw Obywatelskich /w latach 2003 - 2010/. Kieruje pracami Komitetu Obywatelskiego "Edukacja dla Rozwoju". Autor projektu "Szkoła obywateli". Zajmuje się badaniami efektywności funkcjonowania systemów oświatowych i szkół, jakości pracy nauczycieli, zasad finansowania edukacji ze szczególnym uwzględnieniem możliwości wprowadzenia do niej mechanizmów rynkowych.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości